URODZINY MARCHEWKI.pdf

(1327 KB) Pobierz
Literka.pl - Urodziny marchewki
Urodziny marchewki
Data dodania: 2007-05-28 10:15:19
Inscenizacja "Urodziny marchewki" przeznaczona jest dla klas I - III. Zawiera wybór
wierszy o warzywach polskich poetów. Można ją wykorzystać podczas imprez
popularyzujących ksiązkę, uroczystości pasowania uczniów klas I na czytelników.
URODZINY MARCHEWKI
Scenariusz przedstawienia klasy I — III
Narrator: ogrodnik i ogrodniczka
Tam, gdzie rozłożysta śliwa
Urządziły bal warzywa! (warzywa wysypują się na scenę)
Wszystkie mają raźne miny
Dziś marchewki urodziny!!!
Piosenka„Urodziny marchewki".
Na marchewki urodziny
Wszystkie zeszły się jarzyny.
A marchewka gości wita
I o zdrowie grzecznie pyta,
A marchewka gości wita
I o zdrowie grzecznie pyta.
Kartofelek podskakuje,
Burak z rzepką już tańcuje.
Pan kartofel z krótką nóżką.
Biegnie szybko za pietruszką
Pan kartofel z krótką nóżką.
Biegnie szybko za pietruszką,
1228388743.001.png
Kalarepka w kącie stała,
Ze zmartwienia aż pobladła
Tak się martwi, płacze szczerze,
Nikt do tańca jej nie bierze.
Tak się martwi, płacze szczerze,
Nikt do tańca jej nie bierze.
Wtem pomidor nagle wpada
Kalarepce ukłon składa.
Moja blada kalarepko,
Tańczże ze mną. tańczże krzepko.
Moja blada kalarepko,
Tańczże ze mną, tańczże krzepko.
Wszystkie pary jarzynowe
Już do tańca są gotowe.
Gra muzyka, to poleczka,
Wszyscy tańczą już w kółeczkach.
Gra muzyka, to poleczka,
Wszyscy tańczą już w kółeczkach.
Pan pomidor wlazł na tyczkę
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
„Jak pan może,
Panie pomidorze?!”
Oburzyło to fasolę:
„A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”
Groch zzieleniał aż ze złości:
„Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”
Rzepka także go zagadnie:
„Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”
Rozgniewały się warzywa:
„Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”
Pan pomidor zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.
Por pod rękę wziął fasolkę
Seler za to fika z dynią
zamieszanie wielkie czynią.
Szepce dynia cóż za próba
wolniej tańcz bo jestem gruba.
A cebula, jak cebula
dziesięć spódnic ją otula
i ogórka w tańcu goni
co pod płotem stał skwaszony.
(Piosenka„Ogórek”)
OGÓREK WĄSATY
Wesoło jesienią w ogródku na grządce,
Tu ruda marchewka tam strączek,
Tu dynia jak słońce, tam główka sałaty,
A w kącie ogórek wąsaty.
Ref.:
Ogórek, ogórek, ogórek,
Zielony ma garniturek,
I czapkę, i sandały,
Zielony, zielony jest cały.
Czasami jesienią na grządkę, w ogrodzie,
Deszczowa pogoda przychodzi,
Parasol ma w ręku, konewkę ma z chmurki:
I deszczem podlewa ogórki.
Wtem buraczek nieboraczek
Zaczerwienił się jak raczek:
„Toż gałgaństwo jest niezwykłe,
Żeby robić ze mnie ćwikłę
I ucierać razem z chrzanem.
Nie, to wprost jest niesłychane!”
Choć cebula doń się czuli
on wciąż stroni od cebuli.
( Piosenka„Cebula”)
Chrzan jest rozbawiony wielce
i przymila się marchewce
Nastrój taki tu uroczy,
że przestałem szczypać w oczy
Lecz pomidor do marchewki
wyszykował swe cholewki
A tuż obok arbuz leży
I złośliwie pestki szczerzy;
Tu przygani, tam zaczepi.
„Już byś przestał gadać lepiej,
Zamknij buzię, Arbuzie!”
Ale arbuz jest uparty,
Dalej sobie stroi żarty
Groch dość już miał arbuza,
Krzyknął:„Głupiś! Szukasz guza!
Będziesz miał za swoje sprawki!”
Runął wprost na niego z szafki,
Potem stoczył go za ladę
I tam zrobił marmoladę.
Marchewka:
Oj panowie! Co się pchacie!
Tak zatańczę jak zagracie!
„A to feler
Westchnął seler”
Pan Kartofel:
— Hej, tam! Może ciszej trochę?!
Chcę wystąpić ja — Kartofel!
Czasem mówią na mnie Ziemniak.
No, poważnie! Ja nie ściemniam.
A to moja droga żona.
Chodź! Prosimy tutaj do nas.
Pani Kartoflana:
— Jestem pani Kartoflana
w całym świecie bardzo znana.
Mamy z mężem dzieci dwójkę:
synka i malutką córkę.
Oto Kartoflanka mała...
Córka Kartoflanka :
— Czyżby mama mnie wołała?
O! Widownia! Jaka miła...
Pani Kartoflana:
— Może byś się ukłoniła?!
Synek Kartofelek:
— A mnie nikt tu nie przedstawił?
Pani Kartoflana:
— Nooo! Nareszcie się pojawił!
Pan Kartofel:
— To nasz synek — Kartofelek.
Łobuz — co tu mówić wiele...
Synek Kartofelek:
— Łobuz?! O, wypraszam sobie!
Przecież dobrze wiem, co robię.
Córka Kartoflanka:
— O karierę nie dbasz wcale.
Pani Kartoflana:
— A masz po mnie tyle zalet!
Byłbyś mąką kartoflaną...
Synek Kartofelek:
— Nie. Tu się nie zgadzam z mamą.
Pan Kartofel:
— Nadałbyś się też na frytki!
Widać, że nie jesteś brzydki.
Córka Kartoflanka:
— Jeśli tylko się postarasz,
wezmą- cię na placki zaraz.
Ja, choć nikt mnie nie nakłaniał,
idę do drugiego dania.
Ach! Co za przeżycie wielkie,
gdy posypią- mnie koperkiem!
Synek Kartofelek:
— Siostro, tego też nie"kupię".
Pani Kartoflana:
— No, to wylądujesz w zupie!
Synek Kartofelek:
— Proszę taty, proszę mamy,
ja mam całkiem inne plany!
Do piwnicy chcę się schować,
z kolegami przezimować...
Gdy zaorzą-już zagony,
będę w ziemi posadzony.
Wtedy — jakoś późną- wiosną-
w nowy krzaczek chcę wyrosnąć!
Pani Kartoflana:
— Czyli, że z mojego syna
Zgłoś jeśli naruszono regulamin