Brett Peter - Malowany czlowiek Ksiega I.pdf

(2581 KB) Pobierz
.
PPPPPPEEEEEETTTTTTEEEEEERRRRRRVVVVVVBBBBBBRRRRRREEEEEETTTTTTTTTTTT
MMMMMM AAAAAALLLLLLOOOOOOWWWWWWAAAAAANNNNNNYYYYYY
CZŁOWIEK
K SIĘGA PIERWSZA
2008
1
1190577263.001.png
WWWWWWyyyyyyddddddaaaaaannnnnniiiiiieeeeeeoooooorrrrrryyyyyyggggggiiiiiinnnnnnaaaaaallllllnnnnnneeeeee
:
DDDDDDaaaaaattttttaaaaaawwwwwwyyyyyyddddddaaaaaannnnnniiiiiiaaaaaa
2008
Tytuł oryginału:
The Painted Man
WWWWWWyyyyyyddddddaaaaaannnnnniiiiiieeeeeeppppppoooooollllllsssssskkkkkkiiiiiieeeeee
:
DDDDDDaaaaaattttttaaaaaawwwwwwyyyyyyddddddaaaaaannnnnniiiiiiaaaaaa
2008
Przełożył:
Marcin Mortka
:
Ilustracja na okładce
Larry Rostant
Projekt okładki:
Paweł Zaręba
Wydawca:
Fabryka Słów sp. z o.o.
www.fabryka.pl
e-mail: biuro@fabryka.pl
ISBN: 978-83-7574-057-8
:
WWWWWWyyyyyyddddddaaaaaannnnnniiiiiieeeeeeeeeeeelllllleeeeeekkkkkkttttttrrrrrroooooonnnnnniiiiiicccccczzzzzznnnnnneeeeee
Trident eBooks
Dla Otziego,
oryginalnego Malowanego człowieka
3
Część I
Potok Tibbeta
318 – 319
Roku Plagi
1
Ofiary
319
RP
Z oddali dobiegł odgłos wielkiego rogu.
Arlen przerwał pracę i spojrzał w świtające niebo, na którym rozlewały się niewyraźne pasma różu. Wokół wciąż wisiała mgła, przez co
powietrze miało wilgotny, ostry, dobrze mu znany posmak. Gdy ciszę przeciął złowieszczy sygnał, świat dookoła jakby zamarł. Chłopak stał z
sercem ściśniętym strachem, trzymając się kurczowo nadziei, że był to jedynie wytwór jego wyobraźni. Miał wszak jedenaście lat.
Odległy trębacz zadął znowu, tym razem dwukrotnie, znacznie krócej. Jeden sygnał długi i dwa krótkie
to oznaczało południowy
wschód. Osada przy Borach. Ojciec miał tam przyjaciół wśród drwali. Za plecami Arlena otworzyły się drzwi domu. Chłopiec wiedział, że w
progu staje matka i zasłania dłońmi usta.
Natychmiast powrócił do pracy. Nie chciał, żeby ktoś go poganiał. Nie ze wszystkimi obowiązkami musiał się spieszyć, ale inwentarz
bezwzględnie należało nakarmić, a krowy wydoić. Ruszył więc z obory po świeży zapas siana, dolał pomyj świniom, a potem pobiegł po
drewniany kubeł na mleko. Matka chłopca już kucała przy pierwszej z krów. Porwał zydelek i szybko podchwycił narzucony przez nią rytm
pracy. Strużki mleka pluskały miarowo o drewniane ściany kubłów, jakby wybijały takty marsza żałobnego.
Gdy zaczęli się krzątać przy drugiej parze krów, Arlen dostrzegł swego ojca, który z ponurą miną zaprzęgał do wozu ich klacz, pięcioletnią
kasztankę o imieniu
.
Missy
Cóż znajdą tym razem?
Nie upłynęło wiele czasu, a już siedzieli na wozie i podskakując na wybojach, zmierzali w kierunku niewielkiego skupiska chałup
położonego na skraju lasu. Był to niebezpieczny obszar, oddalony aż godzinę drogi od najbliższych domostw chronionych runami, ale przecież
wszyscy potrzebowali drewna. Matka Arlena, okutana w starą, wysłużoną chustę, tuliła mocno syna.
.
Jestem już duży, mamo!
zaprotestował chłopiec.
Nie chcę, żebyś mnie przytulała jak małe dziecko. Nie boję się ni
c a nic
Nie było to do końca prawdą, ale nie chciał, żeby inne dzieciaki widziały, jak jedzie na wozie w objęciach matki. Miały już wystarczająco
dużo powodów, by się z niego naigrawać.
– Cóż, ja się boję – odparła kobieta. – A może to ja potrzebuję, by ktoś mnie pocieszał?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin