Dziady cz 4 opracowanie.doc

(117 KB) Pobierz
Dziady cz

Dziady cz. IV

Noc w Zaduszki. Mieszkanie Księdza greckokatolickiego, po wieczornym posiłku. Przy stole, na którym stoją dwie zapalone świece, siedzą Ksiądz i dzieci. Przed obrazem Najświętszej Marii Panny pali się lampka. Motto:

„Podniosłem wszystkie zmurszałe całuny, leżące w trumnach; oddaliłem wzniosłą pociechę rezygnacji, jedynie po to, by sobie wciąż mówić: -- Ach, przecież to tak nie było! Tysiąc radości zrzucono na zawsze w doły grobowe, a ty stoisz tu sam i przeliczasz je. Nienasycony! nienasycony! nienasycony! nie otwieraj całkowicie podartej księgi przeszłości!... Czyż nie dość jeszcze jesteś smutny?”

Ksiądz nakazuje dzieciom, żeby wstały od stołu i pomodliły się za dusze, cierpiące w Czyśćcu. Rozlega się stukanie do drzwi i wchodzi ubrany dziwacznie Pustelnik. Mężczyzna wywołuje przerażenie dzieci, Ksiądz pyta, kim jest niespodziewany gość. Przybysz odpowiada, że nie jest trupem, choć dla świata jest jak umarły. Ksiądz sądzi, że wcześniej widział go w okolicy. Pustelnik potwierdza, że był tu trzy lata temu, przed śmiercią. Patrzy na zegar i mówi, że jeszcze nie może powiedzieć, kim jest. Przybywa z daleka i prosi o wskazanie „drogi śmierci”. Ksiądz nie chce tego uczynić, ponieważ jego powinnością jest nawracanie ludzi z błędnie obranego kierunku. Pustelnik zarzuca mu, że wiedzie błogie życie w domu z dziećmi i nie wie, że na świecie trwają zamieszki, upadają narody i giną kochankowie. Jednakże życie w małym domku jest błogosławione. Za oknem słychać odgłosy burzy. Tajemniczy młodzieniec śpiewa piosenkę ludową: „Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy, I noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy”.

Ksiądz zaprasza go, by usiadł przy stole i odpoczął. Pustelnik wskazuje na swoją pierś i wyznaje, że płonie w niej żar, przy którym topnieją lód i śnieg. Kapłan stwierdza, że gość nie słucha go i mówi, że zapewne przebył daleką drogę, bo jest przemoknięty. Gość ponownie chce, by wskazano mu „drogę śmierci”. Ksiądz odpowiada, że jest za młody, by umrzeć, stara się go uspokoić, widzi, że mężczyzna jest chory i zmęczony. Obiecuje, że wskaże mu  drogę, lecz najpierw musi się do tego przygotować. Prosi, by dzieci zajęły się gościem i odchodzi. 

Jedno z dzieci pyta Pustelnika o jego strój, złożony z różnych kawałków materiału i dostrzega sztylet, który mężczyzna chowa. Młodzieniec prosi, aby dzieci nie śmiały się z niego. Wyznaje, że znał kobietę, która była równie nieszczęśliwa jak on. Kiedy zjawiła się we wsi, wszyscy naśmiewali się z jej biednej sukni. On także się zaśmiał. Wtedy był szczęśliwy i nie przypuszczał, że pewnego dnia również założy na siebie nędzną szatę.

Wraca Ksiądz z winem i jedzeniem. Pustelnik pyta go, czy lubi smutne piosenki i śpiewa: „A odjechać od niej nudno, A przyjechać do niej trudno!”. Bierze książki z szafy i zwraca się do kleryka z pytaniem, czy zna żywot Heloisy i losy Wertera. Śpiewa, że pragnie zaznać śmierci i odkupić wszystko krwią. Wydobywa sztylet. Ksiądz powstrzymuje go, mówiąc, że jeśli jest chrześcijaninem, nie powinien mieć bezbożnych myśli.

Pustelnik patrzy na zegar, jest godzina dziewiąta. Pyta, czy kleryk wie, czym jest nieszczęście. Przegląda książki i mówi, że są zdradzieckie. To właśnie po przeczytaniu utworów Goethego, postanowił szukać „boskiej kochanki”, którą wyidealizował w marzeniach, odnalazł, lecz ostatecznie nie mogli być razem. Ksiądz chce się dowiedzieć, czy od dawna płacze po stracie ukochanej. Mężczyzna wychodzi po towarzysza podroży, a duchowny upomina swe dzieci, by nie śmiały się z wyglądu chorego człowieka.

Pustelnik wraca, ciągnąc za sobą gałąź jedliny, przemawia do niej jak do człowieka. Podnosi ją, by przywitała się z panem domu. Ksiądz pyta, po co mu jodła i mówi do dzieci, że ten człowiek jest szalony. Mężczyzna odpowiada, że jest to cyprys, pamiątka rozstania. Ponownie sięga po książki i mówi, że u Greków były dwa drzewa, które symbolizowały miłość: mirt i cyprys. Gałąź, którą nosi, zerwała ukochana i przypomina mu ona ostatnie słowa, skierowane do kobiety. Ten kawałek drzewa jest lepszy niż ludzie, naśmiewający się z niego. Pozostała mu jako jedyna z wielu przyjaciół.

Przed laty ukochana zerwała małą gałązkę, którą posadził i podlewał łzami. Wspomina, że kolor włosów dziewczyny był podobny do barwy cyprysu. Na szyi nosi kosmyk z warkocza kochanki. Czuje jak włosy przenikają jego ciało niczym włosiennica.

Opowiada o swojej niewinnej miłości, która związała go na wieki z ukochaną niczym łańcuchem. Choć zostali rozdzieleni przez złych ludzi, nikt nie potrafi zniszczyć ich uczuć. Nie mogą być razem, dopiero śmierć ich połączy. Przypomina sobie dzień rozstania. Był jesienny wieczór, chodził po ogrodzie, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca, kiedy przy altanie dostrzegł ukochaną. Nie patrzyła mu w oczy, gdy powiadomił ją o wyjeździe, prosiła, żeby zapomniał. Chwycił jej dłonie i pocałował ją. Nie rozumie, dlaczego odeszła, czym ją wystraszył. Pożegnał dziewczynę słowami „bądź zdrowa!”, a ona zerwała dla niego gałązkę.

Ksiądz mówi, że rozumie ból mężczyzny, ale inni również tracą bliskich na zawsze. On pochował ukochaną żonę i pogodził się z jej stratą, uznając, że taka była wola Boga. Przybysz stwierdza, że żona duchownego była umarłą jeszcze przed śmiercią, w momencie, gdy dla męża wyrzekła się rodziny i przyjaciół. Oznajmia, że są różne rodzaje śmierci. Jedna jest pospolita i zabiera każdego człowieka. Mówi, że jest druga śmierć, łącząca dwoje zakochanych, straszniejsza od poprzedniej, ponieważ jest długa, bolesna i powolna. Taka właśnie śmierć ugodziła jego serce, zabijając marzenia o ukochanej. Jego wybranka, Maryla, żyje, cieszy się zdrowiem i tylko czasami, wspominając go, uroni kilka łez. Następnie dodaje, że jest jeszcze śmierć wieczna i być może on taką umrze. Ksiądz upomina Pustelnika, mówiąc, że jego grzechy dotyczą bardziej świata niż Boga. Dodaje, że człowiek jest stworzony dla dobra bliźniego i nie powinien popełniać samobójstwa. Młodzieniec przypomina sobie, że podobnymi słowami przemawiała do niego ukochana w dniu pożegnania. Ksiądz zarzuca mu, że nie stara się myśleć podobnie jak Maryla, która najwyraźniej ma także piękną duszę. Nadejdzie czas, kiedy będą mogli połączyć się na wieki, a Bóg wybaczy im namiętność.

Pustelnik jest zaskoczony, że Ksiądz domyślił się tajemnicy łączącej ich miłości, o której nie powiedzieli nawet najbliższym przyjaciołom. Pan domu wyjaśnia, że sam domyślił się wszystkiego, ponieważ jego zmysły są  wyczulone na uczucia drugiej osoby. 

Pustelnik opowiada o pierwszej nocy po poznaniu ukochanej. Nikomu nie wspomniał o spotkaniu. Na drugi dzień matka zapytała, co się z nim dzieje, bo przez sen wzdychał i modlił się do Najświętszej Panny. Wyznaje, że często teraz mówi przez sen, bo jego myśli są niespokojne. Wieczorami marzy o Maryli i dzięki tym myślom jest przy niej, lecz ma świadomość, że nie mogą być razem. Czasami głośno wymawia jej imię, kiedy ukochana pojawia się w wyobraźni. Obawia się, że źli ludzie podsłuchają go.

Wybija godzina dziesiąta, gaśnie jedna ze świec na stoliku. Młodzieniec mówi, że mają jeszcze dwie godziny. Powoli uspokaja się i patrzy przytomniej. Przeprasza, że zjawił się tak późno i wystraszył innych. Wyjaśnia wygląd swojego ubioru – został napadnięty na gościńcu i okradziony. Ksiądz dopytuje się, kto zgasił świecę. Pustelnik mówi, że Ksiądz stara się wszystko wytłumaczyć rozumem, lecz natura kieruje się swoimi prawami i ma tajemnice, których nie zrozumie nawet mędrzec.

Rozpoznaje, w czyim jest domu. Niegdyś był on dla niego niczym dom rodzinny, a duchownego traktował jak ojca. Zdziwiony Ksiądz przypatruje się przybyszowi i rozpoznaje w nim dawnego ucznia, Gustawa. Stara się dowiedzieć, gdzie do tej pory przebywał młodzieniec, dlaczego się nie odzywał po tym, jak nieoczekiwanie i bez wyjaśnień zniknął. Niegdyś był najlepszym uczniem, z którym wiązano spore nadzieje. Gustaw zarzuca, że to dawny nauczyciel go zabił, ponieważ nauczył go czytać, a on dzięki temu mógł poznać „piękne księgi”. To sprawiło, że ziemia stała się dla niego piekłem i rajem. Ksiądz nie dostrzega swojej winy i dodaje, że prosił Boga, by pozwolił mu przed śmiercią zobaczyć Gustawa, którego pokochał jak syna. Pragnie, aby młodzieniec odpoczął w jego domu.

Gość wspomina o wizycie w domu matki nieboszczki. Z trudem rozpoznał to miejsce, zniszczone i puste. Dawniej był witany przez życzliwych ludzi z miasta, a matka zawsze czekała na niego w progu z błogosławieństwem. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. W ruinach znalazł tylko starego psa, Kruka, który nadal pilnował „wrót bez zamku i bez panów chaty”. Nagle dostrzegł w oknie światło. Okazało się, że złodziej odrywał cegły w miejscu, gdzie stało łóżko matki. Gustaw usiadł osamotniony na ziemi i rozpłakał się. Wtedy weszła stara kobieta, bardziej podobna do zjawy niż do człowieka. Była to ich służąca, która powiedziała, że wszyscy domownicy zmarli, a o paniczu, który wyjechał, od dawna nic nie słyszano.

Gustaw mówi, że mają jeszcze czas, ale wkrótce odejdzie w „kraj daleki”, dokąd będzie musiał udać się za jakiś czas i Ksiądz. Wspomina czasy, kiedy przebywał w domu nauczyciela. To tutaj spędzał każdą chwilę z innymi uczniami, czytał Homera i Tassa w pobliskim gaju. Tu również po raz pierwszy ujrzał ukochaną, gdy przyszła popatrzeć na bawiące się dzieci. Od tamtego momentu stracił zainteresowanie nauką, a Maryla stała się panią jego myśli. Razem czytali książki Rousseau. Przynosił jej kwiaty i jagody z lasu. To wszystko już minęło. Jesienią był w ogrodzie, w którym przed laty spotykał się z ukochaną, lecz nie znalazł tam kobiety. Zatrzymał się przy altanie, gdzie żegnał Marylę, a na ławce znalazł liść, który zerwała tamtego dnia. Wypytywał go jak człowieka, co robi ukochana, czy nadal o nim pamięta.

Gustaw przerywa opowieść i razem z dziećmi śpiewa piosenkę o dziewczynie, która coraz rzadziej myśli o ukochanym mężczyźnie. Wyciąga liść i kontynuuje swoja opowieść. Maryla, zostawiając liść, odrzuciła ostatnią pamiątkę ich wspólnej przeszłości. Po wyjściu z ogrodu udał się pod pałac, w którym mieszkała. Odbywało się tam przyjęcie i wznoszono toasty. Domyślił się, że uroczystość to ślub jego ukochanej. Ogarnęła go złość, lecz, kiedy chciał przerwać przyjęcie, padł zemdlony. Przebudził się nad ranem.

Ksiądz prosi, by pogodził się z wolą Boga. Gustaw protestuje, mówiąc, że Bóg stworzył jego i Marylę, przeznaczając ich dla siebie. Już w chwili narodzin świeciła im jedna gwiazda. Wywodzili się z tej samej klasy społecznej, równi byli sobie wiekiem i we wszystkim zgodni. Bóg chciał, żeby byli razem, ale Maryla zdecydowała inaczej. Zagniewany,  wypowiada znamienne słowa: „Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!”.

Stwierdza, że Marylę zaślepiło bogactwo drugiego mężczyzny i jego znane nazwisko. Gustaw jest przekonany, że wszystko poświęciłby za jedno jej spojrzenie. Wie, że nie pokocha innej, na zawsze pozostając wiernym pierwszemu uczuciu. Maryla jest przyczyną jego zguby. Młodzieniec wydobywa sztylet i w gniewie grozi, że zabije ukochaną. Po chwili stwierdza, że największą karą dla kobiety nie będzie śmierć, lecz wyrzuty sumienia i wspomnienie o nim.

Opowiada, że poszedł do pałacu, w którym odbywało się rocznicowe przyjęcie Maryli i jej męża. Stanął przy stole, w podartych szatach, z liściem na czole. Zaskoczeni goście prosili, żeby usiadł z nimi, on jednak stał w milczeniu. Ukochana nie rozpoznała go. Gustaw wspomina, że dawniej rozumieli się bez słów, nawzajem odgadywali swoje uczucia i nastroje. Kobieta zapomniała już o składanych mu przysięgach, które sprawiły, że marzył o wspólnej przyszłościz kobietą. Nie ma jednak żadnego prawa do niej, ponieważ nigdy nie prosił o odwzajemnienie miłości. Pragnął jedynie, żeby była blisko niego, by mógł widywać ją każdego dnia. Bez niej umiera jak pustelnik: samotny i odrzucony. Wie, że Maryla nie będzie nosiła po nim żałoby. Wszystko stracił oprócz dumy i nie ma zamiaru błagać o litość. Pragnie zapomnieć o ukochanej, wciąż jednak myśli o kobiecie i w pewnej chwili zdaje mu się, że stoi ona obok i płacze.

Ponownie wyciąga sztylet. Mówi, że wszystkie rozkosze życia zostawia Maryli. Pojawia się Ksiądz ze służącymi. Gustaw zwraca się do niego z prośbą, by, zapytany przez ukochaną o przyczynę jego śmierci, nie wyjawił prawdy. Przebija się nożem, a Ksiądz próbuje go powstrzymać.

Wybija jedenasta i gaśnie druga świeca. Gustaw mówi, że nastąpił koniec boleści i minęły już dwie godziny: miłości i rozpaczy. Kolejna godzina jest godziną przestrogi. Opowiada, że dwukrotnie zadano mu cios, który przeniknął jego duszę. Za życia było to spojrzenie kobiety, a po śmierci skrucha grzesznika. Ksiądz dostrzega, że stoi przed nim upiór człowieka, lodowaty i bez pulsu. Przywołuje dzieci, by pomodliły się za duszę zmarłego.

Gustaw pyta go, czy wierzy w piekło i dlaczego zakazał odprawiania Dziadów. Ksiądz broni się, mówiąc, że jest to pogański obyczaj i kazano mu tępić zabobon. Młodzieniec prosi w imieniu zmarłych, żeby przywrócono dawny rytuał, ponieważ dusze potrzebują tego bardziej niż modlitwy. Ksiądz protestuje, według niego dawne obrzędy utwierdzają ludzi w ciemnocie i wierze w istnienie duchów. Gustaw ironicznie zapytuje, czy na pewno nie ma duchów, każe mu się wstydzić, że wyrzekł się wiary i rozumu, którymi zawsze się kierował. W kantorku rozlega się głos duszy, która prosi o modlitwę. Ksiądz jest przerażony i dopytuje się, czego zjawa pragnie. Młodzieniec odpowiada, że nie potrzebuje niczego, lecz są inne dusze, za którymi trzeba się wstawić. Chwyta ćmę, mówiąc, że to dusza bogatego pana, który za życia walczył z oświatą i zakazywał nauki. Za takich zmarłych nie warto się jednak modlić. Są inne dusze, zmarłych uczniów Księdza, które bardziej zasługują na słowa modlitwy.

Gustaw prosi jedynie o wspominanie go. Dla niego życie było wystarczającą karą za to, że pokochał i zatracił się w miłości. Po śmierci jest cieniem dawnego uczucia, błądzi po świecie, a kiedy ukochana myśli o nim, chociaż przez chwilę, staje obok niej. Ma wówczas wrażenie, że przekroczył bramy raju. Będzie tak długo na tym świecie, dopóki Maryla nie umrze i nie połączy się z nim na wieki. Wtedy dopiero razem dostaną się do nieba.

Wybija północ, Gustaw śpiewa: „Bo słuchajcie i zważcie u siebie, Że według Bożego rozkazu: Kto za życia choć raz był w niebie, Ten po śmierci nie trafi od razu”. Przed obrazem Matki Boskiej gaśnie lampa, upiór mężczyzny znika. Chór powtarza jego ostatnie słowa.


Godzina miłości
Rozpoczyna się o godzinie dziewiątej. Gustaw przeżywa szczęśliwe chwile, kiedy rodziło się jego uczucie. Mówi o miłości idealnej i wiecznej, której nie może zniszczyć nawet rozstanie. Wygłasza teorię „bliźniaczych dusz”, zgodnie z którą istnieją na świecie ludzie będący dwiema cząstkami jednaj duszy i to oni właśnie są sobie przeznaczeni. Bóg związał ich na wieki i jeśli niemożliwe dla tych dwojga ludzi jest szczęście

na ziemi, dusze ich „złączą się w jedność” po śmierci, wtedy znów się „dusza z duszą zleje”. Wiemy jednak, że miłość Gustawa przyniosła mu, po początkowej euforii, tylko cierpienie. Zrozpaczony pyta:

Za coś dla mnie tyle ulubiona?
Za com z twoim spotkał się wejrzeniem?
Jednąm wybrał z tylu dziewcząt grona,
I ta cudzym przykuta pierścieniem!

Miłosny zawód, który przeżył Gustaw, był w dużej mierze spowodowany jego idealistycznym sposobem traktowania tego uczucia. Wspomina książki, które ukształtowały jego wyobrażenia o miłości – Nową Heloizę Rousseau i Cierpienia młodego Wertera Goethego i w perspektywie tego, co się stało, nazywa je teraz „książkami zbójeckimi. Lektura ta sprawiła, że zaczął szukać „boskiej kochanki”, idealnej miłości:

Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki, / Której na podsłonecznym nie bywało świecie, / Którą tylko na falach wyobraźnej pianki / Wydęło tchnienie zapału, / A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie.

Gustaw żył w sferze marzeń, nieustannych fantazji. Miłość przyniosła mu niepokój i zamęt, okazała się niemożliwą do przezwyciężenia namiętnością. Stąd jego następujące słowa:

Kto miłości nie zna, ten żyje szczęśliwy,
i noc ma spokojną, i dzień nietęskliwy.

 

[…] tutaj wszelkie dla nas umarły nadzieje


– mówi Gustaw, wspominając chwilę rozstania z ukochaną kobietą. Obraz ten dotąd trwa w jego myśli Wspomina chwilę rozstania z ukochaną. Kiedy oznajmia jej, że nazajutrz wyjeżdża, dziewczyna mówi: „Bądź zdrów” i odchodząc, dodaje jeszcze cicho: „Zapomnij!”. To jednak dla Gustawa jest niemożliwe.
Nieco później wymienia trzy rodzaje śmierci: pierwszą, pospolitą, ze starości lub choroby; drugą, powolną i bolesną spowodowaną rozstaniem się dwojga kochanków i trzecią – „śmierć wieczną”, wieczne potępienie za grzechy. Bohater doświadczył

tego drugiego rodzaju śmierci, kiedy ukochana wybrała życie

z innym. Sam Gustaw zgrzeszył jednak, popełniając samobójstwo, stąd też obawia się o swój los – może jego przeznaczeniem być też śmierć wieczna:

Tą śmiercią może ja umrę, dzieci;
Ciężkie, ciężkie moje grzechy!


Godzina rozpaczy
Zegar wybija godzinę dziesiątą, pieje kur i gaśnie jedna ze świec znajdujących się na stole. Rozpoczyna się godzina rozpaczy. W jej trakcie następuje rozpoznanie Gustawa i Księdza. Gustaw kontynuuje rozpamiętywanie swej miłosnej tragedii. Beztroskie życie bohatera skończyło się z chwila, kiedy spotkał ukochaną:

Ach, odtąd dla niej tylko, o niej, przez nią, za nią!

Na początku przeżył chwile prawdziwego szczęścia, później czekał go już tylko ból niemożliwy do ukojenia. Gustaw wspomina najstraszniejszą chwilę, kiedy to powróciwszy z dalekiej podróży, trafił przypadkowo na wesele ukochanej. Od razu podążał w miejsca, gdzie się spotykali, dotarł pod pałac, a tam wśród przepychu, głośnej muzyki i śpiewu wznoszono toasty za zdrowie młodej pary. W pierwszej chwili, powodowany wściekłością, chciał wtargnąć na przyjęcie, jednak „bez duszy padł” w ogrodzie.

Ocknął się i płakał, leżąc na trawie:

Ach, ta chwila jak piorun, a jak wieczność długa!
Na strasznym chyba sądzie taka będzie druga!

Kolejne słowa Gustawa sugerują, że bohater popełnił wówczas samobójstwo:

Wtem anioł śmierci wywiódł z rajskiego ogrodu

!

Gustaw nigdy nie pogodził się ze stratą. Oskarża ukochaną o zniszczenie więzów, które stworzył sam Bóg:

[…] nas Bóg urządził ku wspólnemu życiu,
Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu,
Równi, choć różnych zdarzeń wykształceni ciekiem,
Postawą sobie bliscy, jednostajni wiekiem,
Ten sam powab we wszystkim, toż samo niechcenie,
Też same w myślach składanie i czuciach płomienie.
Gdy nas wszędzie tożsamość łączy niedościgła,
Bóg osnuł przyszłe więzy
(z żalem największym)
a tyś je rozstrzygła!

Bohater wysuwa teraz ostre oskarżenia wobec ukochanej, która, ulegając presji otoczenia, wyszła za mąż za bogatego arystokratę. Z tego powodu zarzuca jej niestałość w uczuciach i zamiłowanie do bogactwa:

Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!…
Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!


Oskarżenia o oziębłe serce i wewnętrzną pustotę mieszają się jednak ze słowami, które są deklaracją bezbrzeżnej miłości Gustawa:

Ja, gdybym równie był panem wyboru,
I najcudniejsza postać dziewicza,
Jakiej Bóg dotąd nie pokazał wzoru,
Piękniejsza niźli aniołów oblicza,
Niźli sny moje, niźli poetów zmyślenia,
Niźli ty nawet… oddam ją za ciebie,
Za słodycz twego jednego spojrzenia!

Stopniowo Gustaw popada w coraz większe szaleństwo, w końcu wyjmuje sztylet i przebija nim swoją pierś. Żyje jednak ku przerażeniu Księdza. To już koniec męki Gustawa, „koniec boleści”:

Stało się – osądzono – tylko dla nauki
Scenę boleści powtórzył zbrodzień.
[…]
Wybiło dwie godziny: miłości, rozpaczy,
A teraz następuje godzina przestrogi.

Godzina przestrogi
Wybija jedenasta, kur pieje po raz drugi, gaśnie też druga świeca. Rozpoczyna się ostatni etap wizyty Gustawa. Bohater dopiero teraz wyjawia cel swego przybycia. Nawiązuje do modlitwy Księdza z początku utworu za dusze cierpiące w czyśćcu i pyta, dlaczego zakazał obchodzenia uroczystości dziadów.

Ksiądz twierdzi, że to pogańskie święto, dawny zabobon, który Kościół musi tępić:
 

[…]Dziady, te północne schadzki
Po cerkwiach, pustkach lub ziemnych pieczarach,
Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki,
Pospólstwo nasze w grubej utwierdza ciemnocie;
Stad dziwaczne opowieści, zabobonów krocie
O nocnych duchach, upiorach i czarach.

Gustaw próbuje przekonać Księdza, że świat ziemski i pozaziemski mogą się przenikać, że istnieją duchy. W końcu Ksiądz zdaje sobie sprawę, że Gustaw jest upiorem. Tu, na ziemi nieszczęśnik pokutuje za swój grzech:

Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty,
Kto znalazł drugą połowę swojej istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce,
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem,
Ten i po śmierci również własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem.

Okazuje się, że szczęście na ziemi, może opóźnić osiągniecie szczęścia wiecznego. Ktoś, kto kochał za życia prawdziwie i szaleńczo, nie może liczyć na wieczne szczęście, lecz tylko na samotność i potępienie. Dlatego Gustaw cały czas cierpi i jak cień błądzi za ukochaną, jego oczekiwanie skończy się dopiero wraz z jej śmiercią, wówczas to oboje połączą

się w raju. Gustaw ostrzega jeszcze przed powieleniem jego sposobu życia:

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że wedle Bożego rozkazu:
Kto za życia choć raz był w niebie;
Ten po śmierci nie trafi od razu.

Ma świadomość tego, za co poniósł karę i przestaje się troszczyć już tylko o siebie. Skrajny indywidualista i egocentryk staje się w tym momencie częścią zbiorowości. Gdy zegar wybija dwunastą, pieje kur i gaśnie ostatnia lampa przed obrazem

, wówczas Gustaw znika.

 

Znaczenie monologu Pustelnika – Gustawa w IV części Dziadów

Dialog w IV części Dziadów jest jedynie pozorny, cały utwór jest tak naprawdę monologiem głównego bohatera. Chaotyczna i niespójna wewnętrznie relacja Gustawa, opowieść o wielkiej, nieszczęśliwej miłości i ogromnym cierpieniu, pełni w dramacie określone funkcje. Najważniejsze z nich to:

- Monolog jako przedstawienie historii miłości Gustawa, wyjaśnienie zdarzeń i okoliczności, odnalezienie ich przyczyn. Nie poznajemy ich chronologicznie, z zachowaniem ciągu przycznowo-skutkowego. Wypowiedź Gustawa jest wyrywkowa, podyktowana przeżywanymi akurat emocjami, możemy jednak na jej podstawie zrekonstruować najważniejsze ogniwa jego historii i poukładać w logiczną całość.
 

Charakterystyka postaci – sposób wypowiedzi Gustawa: chaotyczny, pełen ekspresji, urywanych zdań, niejasności pokazuje jego wewnętrzne rozdarcie, walkę, która toczy się w jego duszy. Gustaw poprzez swój monolog (nie słucha Księdza, przerywa mu) jawi się także jako indywidualista, człowiek skoncentrowany na sobie, wręcz egoista. Jego wypowiedź wskazuje na niezwykle silne przeżywanie świata przez bohatera. Gustaw staje się miejscami jedyną postacią całego dramatu, co czyni utwór podobnym do monodramatu.

Monodramat – utwór dramatyczny, w którym występuje tylko jedna postać



- Monolog akcentuje sprawę jednostki, odsuwając kwestie społeczne, filozoficzne czy światopoglądowe na dalszy plan

. Dzięki temu IV część Dziadów zawiera pełny portret

psychologiczny bohatera – romantycznego kochanka, poznajemy historię człowieka w bezpośrednim zetknięciu się z nim. Gustaw jest tu najważniejszy – jako osoba wypowiadająca swój monolog i jako osoba, której bezpośrednio dotyczy to, o czym się mówi.

- Jest on ponadto sporem światopoglądowym z innymi sposobami myślenia i postrzegania rzeczywistości. Wypowiedź Gustawa sytuuje się przez cały czas

w opozycji do postawy i sposobu myślenia Księdza i stanowi przez to konfrontację światopoglądu romantycznego z realistycznym (spór „czucia” i „rozumu”). Szerokie wypowiedzi Gustawa dają przede wszystkim wyobrażenie o romantycznym sposobie odczuwania miłości, wyobrażeniu o relacjach

między kobietą i mężczyzną. To również koncepcja sposobu postrzegania świata, odrzucenie jedynie chłodnego poznania naukowego i otwarcie się „czucie i wiarę”, na inny, głębszy wymiar bytu

Portret tragicznego kochanka romantycznego w IV części Dziadów

Postać Gustawa w IV części Dziadów reprezentuje modelowy typ romantycznego, nieszczęśliwego kochanka straconego dla świata z powodu swej szaleńczej miłości i namiętności do kobiety. Cała biografia Gustawa wpisuje się w znane już w literaturze schematy – Gustaw jest bowiem bohaterem werterowskim. To wielki indywidualista, który przeżywa nieszczęśliwą miłość, poddaje się poczuciu bezsensu życia po starcie ukochanej, z tego powodu stopniowo popada w obłęd, aż w końcu popełnia samobójstwo.
 

O Gustawie mówi się, że jest „bohaterem zatrzaśniętym w pułapce miłości i nieszczęścia”. Miłość zdominowała całe jego życie, uległ jej w zupełności, skazując się tym samym na niewyobrażalne cierpienie.

Ach, odtąd dla niej tylko, o niej, przez nią, za nią!


– od momentu, kiedy pokochał, przestało się liczyć cokolwiek innego. Początkowo był bardzo szczęśliwy, mówi, że „znalazł drugą połowę swojej istoty”, że „doznawał rajskich pieszczot”, niestety pogrążył się, „nad świeckiego życia wylatując krańce”. Jak sam przyznaje, duszą i sercem w roztopił się w ukochanej, myślał jej myślą, oddychał jej oddechem, zatracając tym samym własną tożsamość i już za życia, będąc tylko cieniem.

Gustaw wskazuje na winnych takiego sposobu postrzegania przez niego miłości. Nowa Heloiza Rousseau i Cierpienia młodego Wertera to książki, które ukształtowały jego wyobrażenia o miłości. Gustaw nazywa je teraz „książkami zbójeckimi”:

Młodości mojej niebo i tortury!
One zwichnęły osadę moich skrzydeł
I wyłamały do góry,
Że już nie mogłem nad dół skręcić lotu.

Lektura ta sprawiła, że zaczął szukać „boskiej kochanki”, idealnej miłości. Żył w sferze marzeń, nieustannych fantazji, jego wyobrażenie o miłości było wypaczone i doprowadziło go ostatecznie do samobójstwa. Cały czas

wierzył, że kobieta, którą pokochał jest jego „drugą połówką”, „bliźniaczą duszą”:

[…] nas Bóg urządził ku wspólnemu życiu,
Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu,
Równi, choć różnych zdarzeń wykształceni ciekiem,
Postawą sobie bliscy, jednostajni wiekiem,
Ten sam powab we wszystkim, toż samo niechcenie,
Też same w myślach składanie i czuciach płomienie.

Gdy nas wszędzie tożsamość łączy niedościgła,
Bóg osnuł przyszłe więzy
(z żalem największym)
a tyś je rozstrzygła!

Oskarża ukochaną o zerwanie świętych więzów (ta bowiem miłość – a nie miłość małżeńska – jest dla Gustawa uświęcona), wierzy jednak, że rozstanie nie było ostateczne. Według niego, dusze związane przez Boga na wieki, nigdy się nie rozłączą. Stąd też, jeśli wspólne szczęście nie jest możliwe na ziemi, nadzieję kochankom daje śmierć:

 

[…] gdy nad podłym wzbijemy się ciałem,
Złączy się znowu jedność, dusza z duszą zleje […]

Po rozstaniu z ukochaną Gustaw przeżywa głęboki kryzys egzystencjalny – po stracie miłości, nie widzi niczego, co mogłoby nadać jego życiu sens. Szukał wielkiego szczęścia na ziemi, ale przeżył tylko rozczarowanie: kobietą, jej niestałością uczuciową, panującymi stosunkami społecznymi.

Gustaw buntuje się przeciw tym wszystkim normom, nie akceptuje świata, który jest tak nieprzyjazny prawdziwemu uczuciu (kobieta wybrała małżeństwo z bogatszym i lepiej urodzonym mężczyzną), neguje wartość małżeństwa (małżeństwo to pogrzebanie kobiety za życia, ważniejszy jest związek dusz). Skoncentrowany cały czas na sobie nie myśli zupełnie o uczuciach ukochanej i jej męża, także w trakcie rozmowy

z Księdzem widać jego indywidualizm i egoizm. Do wszystkiego podchodzi niezwykle emocjonalnie, nie stać go na dystans i chłodną ocenę sytuacji. Życie w samotności, bez kochanej osoby, nie ma dla niego sensu, funkcjonuje gdzieś na granicy obłędu. Pod wpływem wstrząsu, jaki przeżywa, widząc wesele ukochanej z innym mężczyzną, dochodzi do wniosku, że tylko śmierć może uwolnić go od uczucia, które przerasta.

Gustaw to bohater cierpiący za życia i po śmierci. Śmierć nie ukoiła jego bólu – przeciwnie: Gustaw, jak cień błądzi za ukochaną i męka ta będzie trwała aż do jej śmierci, wówczas to oboje połączą

się w raju. Co roku powraca więc na ziemię, aby odbyć swą karę i jeszcze raz przeżyć całe swoje życie. Gustaw tak wyjaśnia powód swej pośmiertnej wędrówki:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin